Richard Paul Evans
Ścieżki nadziei
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 304
Luty 2017
ISBN: 978-83-240-3726-1
Oprawa:miękka
No i mamy finał. Piąta, a zarazem ostania część "Dzienników pisanych w drodze" jest wspaniała. Autor przeciągnął nas troszkę niemrawo przez część czwartą, aby zakończyć w sposób iście mistrzowski. Alan dociera do Key West, miejsca do którego pragnął dojść po śmierci ukochanej żony. Po drodze wiele się działo, poznawał dobrych i złych ludzi, nawiązał przyjaźnie, zachwycał się krajobrazami i poznawał historię kraju. Jednak najwięcej zmieniło się jego wnętrze i jego relacja do własnego ojca. Był czas, że on potrzebował pomocy i wsparcia, w "Ścieżkach nadziei" to on musi stanąć na wysokości zadania i być blisko ojca. W poprzedniej części dziennika Alan prawie osiąga cel wędrówki, jednak otrzymuje informacje, że ojciec miał atak serca, wraca więc na zachodnie wybrzeże, aby być blisko niego. Ten krótki czas, który został im jeszcze podarowany, zbliża ich do siebie bardziej niż wszystkie poprzednie lata. Alan towarzyszy ojcu w jego ostatnich dniach życia, jednocześnie czyta historię rodziny, którą ojciec spisał dla niego. Wiele spraw zostaje wyjaśnionych i uporządkowanych. Alan w konsekwencji zostaje sam, ojciec umiera, jednak znajomość korzeni i wiedza o bezgranicznej miłości, którą darzył go ojciec, powoduje, że czuje się silny i już nie tak samotny, poza tym ma misję, już nie tylko swoją, musi ukończyć wędrówkę do Key West również dla swojego ojca.
Chętnie wybrałabym się z Alanem w drogę powrotną. Czytając zapisane słowa byłam w drodze, widziałam świat oczami bohatera, przechodziłam przez mosty i wąskie drogi przy autostradach, spałam pod namiotem i podziwiałam lazur morskiej wody, zwariowałam? nie, to fenomen pisarza, plastyczność i prostota języka, może odrobinka mojej wyobraźni, po zakończeniu czytania stało się jeszcze coś dziwniejszego, bo wędrówkę z Alanem, a dokładnie jej ostatni etap, prześledziłam wędrując w Google Maps:) Warto było!
Powieść wspaniała, śmiało mogę powiedzieć, że przeszłam piechotą przez USA, czcionka i interlinia rewelacyjne, przyjemność czytania bezcenna.
Chętnie wybrałabym się z Alanem w drogę powrotną. Czytając zapisane słowa byłam w drodze, widziałam świat oczami bohatera, przechodziłam przez mosty i wąskie drogi przy autostradach, spałam pod namiotem i podziwiałam lazur morskiej wody, zwariowałam? nie, to fenomen pisarza, plastyczność i prostota języka, może odrobinka mojej wyobraźni, po zakończeniu czytania stało się jeszcze coś dziwniejszego, bo wędrówkę z Alanem, a dokładnie jej ostatni etap, prześledziłam wędrując w Google Maps:) Warto było!
Powieść wspaniała, śmiało mogę powiedzieć, że przeszłam piechotą przez USA, czcionka i interlinia rewelacyjne, przyjemność czytania bezcenna.